Poeta swoją panią chowa z kałamarza
Lecz gdy jest dojrzała, mało kto ją widzi.
Złożona w ciemny kącik łoża z piór pisarza -
Niezadowolony złą się żoną brzydzi.
Kiedy tworzył dzieło, chełpił się obrazem
Lecz widownia była niezaspokojona.
Zgorszony, swą Tytanię zamknął w buduarze,
By stała się posłuszna pióru Oberona
Szukał więc piękniejszej, modnej, lepiej znanej...
Poślubił drugą, milszą - oku krytycznemu.
Ze łzą uronił kropkę muzie wygwizdanej,
Z zazdrości i ze strachu pochował ją w cieniu.
Wyglądał świetnej damy, źrenicą nietkniętej,
I tak oto w wyścig zaprzęgnął swe pióro:
Brał panny lubiane, co złe i pokrętne
Wyrwały mu z ręki własnej krwi czczy urok.
Powtarzać wszczął za nimi, jako młody uczeń:
Opis, myśl, rym, frazes, średnie rymowanie.
Co lubią, co pomyślą, co w tłumie wymruczeć,
By kryło się z nikłym gustem jego zdanie.
I wszczęły się litery układać taktownie.
Zrównał się już z tymi co na przedzie stali
I rzucał tak swe trzewia w głupawe widownie,
By tamci do wtóru samym se klaskali.
W pogoni za zdobyciem kilku wielbicieli
Nauczył się tej składni, która jest tak czczona,
A poezja patrząc niemo w strop swej celi
Oczy szkli w szufladzie, samotna, zdradzona...
Lecz gdy jest dojrzała, mało kto ją widzi.
Złożona w ciemny kącik łoża z piór pisarza -
Niezadowolony złą się żoną brzydzi.
Kiedy tworzył dzieło, chełpił się obrazem
Lecz widownia była niezaspokojona.
Zgorszony, swą Tytanię zamknął w buduarze,
By stała się posłuszna pióru Oberona
Szukał więc piękniejszej, modnej, lepiej znanej...
Poślubił drugą, milszą - oku krytycznemu.
Ze łzą uronił kropkę muzie wygwizdanej,
Z zazdrości i ze strachu pochował ją w cieniu.
Wyglądał świetnej damy, źrenicą nietkniętej,
I tak oto w wyścig zaprzęgnął swe pióro:
Brał panny lubiane, co złe i pokrętne
Wyrwały mu z ręki własnej krwi czczy urok.
Powtarzać wszczął za nimi, jako młody uczeń:
Opis, myśl, rym, frazes, średnie rymowanie.
Co lubią, co pomyślą, co w tłumie wymruczeć,
By kryło się z nikłym gustem jego zdanie.
I wszczęły się litery układać taktownie.
Zrównał się już z tymi co na przedzie stali
I rzucał tak swe trzewia w głupawe widownie,
By tamci do wtóru samym se klaskali.
W pogoni za zdobyciem kilku wielbicieli
Nauczył się tej składni, która jest tak czczona,
A poezja patrząc niemo w strop swej celi
Oczy szkli w szufladzie, samotna, zdradzona...